Był 1995 rok. Pierwszy daleki wyjazd, już nie Bułgaria, czy Węgry, ale dalej, daleko dalej, na Zachód. Ale ja na początku wcale nie chciałam jechać. Bo miałam jechać z koleżanką, a ona zrezygnowała, więc i ja nie. Koniec kropka, nie przekona nikt. Ale jak to w życiu, nie powinno używać się dwóch słów: nigdy i zawsze. I kiedy już było postanowione, nagle pamiętam myśl. Nie wiem skąd, jakiś głos, że ludzie marzą całe życie aby zobaczyć Wenecję, a ja mogę jechać i nie chcę. Więc ku zdumieniu rodziny pojechałam i to było jedno z tych zdarzeń, o których się mówi, że są życiowymi zakrętami. Autobus bez klimatyzacji (tak, tak, i dało się jechać w upalny lipiec), świetne towarzystwo wraz z dwoma kuzynami – fascynatami podróży, inny świat, kolorowy, barwny, znany tylko z pocztówek i opowiadań. Bakcyl podróży połknięty, smak innych krajów już nęcił.
I była Wenecja, Padwa, Asyż, jeszcze nie Rzym… Włochy. Wreszcie można było na własne – oczarowane oczy – zobaczyć kraj Michała Anioła, Leonarda da Vinci, Petrarki i królowej Bony:)
„Największym niebezpieczeństwem dla większości z nas nie jest to, że mierzymy za wysoko i nie osiągamy celu, ale to że mierzymy za nisko i cel osiągamy” – Michał Anioł Buonarroti miał niesamowitą rację. Tak było u mnie. Kto wie, czy pisałabym te słowa, gdybym wtedy nie posłuchała „głosu” i nie mierzyła wysoko, jak chciał Michał Anioł. Czasem ktoś mi mówi po co ci to, czy tamto. Bo warto mierzyć wysoko, chcieć czegoś więcej niż większość z ludzi. Czy to źle? Nie, bo jedni wolą spokojnie spędzać życie „kanapowo” i to ich wybór. A mój jest inny, kanapa służy do siedzenia z laptopem na kolanach w towarzystwie wiercipięty zwanej Bazylią (wszędobylska kocica) i planowania, organizowania, słuchania muzyki i …. A przypomniał mi się jeszcze mój ulubiony generał Charles de Gaulle i jego słowa: „Ludzie chcą, by historia była do nich podobna, względnie była podobna do ich snów. Na szczęście zdarza się im czasem, że mają wielkie sny”. Więc miejmy czasem te wielkie sny, bo nawet jeśli tylko jakąś część ich zrealizujemy to już będzie sukces. Rzeczywistość będzie przypominać nasze sny, a pomrukiwania innych zostawmy im samym. Niech mruczą, a my żyjmy po swojemu.
Dziś jednak jako „musica vera” nie będzie włoski kawałek, ale piosenka szczególna. Słowa „